Czym martwią się Polacy? O co się troszczą? Co jest dla nich ważne?
To zależy trochę od okresu czy pory roku. Wiadomo – przed wyborami martwimy się, czy wygrają ci, co trzeba. Po wyborach zdarza się, że martwimy się o demokrację. Przed Euro martwimy się o wyjście z grupy a przed olimpiadą o ilość medali. Przed wakacjami jeszcze zastanawiamy się, czy będzie pogoda. W tak zwanym międzyczasie koniecznie trzeba się „pomartwić” się o pieniądze. Wszak nigdy nie jest ich za dużo a zawsze może być ich mniej.
Tak, jestem sarkastyczny. Bo od dawna uważam, że martwienie się to strata czasu i energii. Co gorsza nie tylko własnych, bo jak się martwimy, to często i narzekamy a to powoduje, że inni, nierzadko bliscy nam ludzie, muszą „łączyć się z nami w bólu” . O niebo lepiej jest podejść do sprawy rozsądnie i strategicznie. Dokonać analizy sytuacji, rozważyć możliwe scenariusze, pogodzić się z ewentualnością tego najczarniejszego a następnie zacząć zmierzać w kierunku tego najlepszego.
Ważne jest też, by koncentrować się na tym, co jest rzeczywiście najważniejsze.
O pieniądze akurat martwić się nie należy. One nigdy nie stanowią sedna czy celów samych w sobie. Są raczej jednym ze środków do ich realizacji. Bo jakby wejść w trochę bardziej refleksyjny nastrój, można by pokusić się o stwierdzenie, że człowiek tak na dobrą sprawę pieniędzy jako takich nie potrzebuje. Ważna jest pewność, że ma się ich więcej niż w danej chwili potrzeba – to wystarcza. Najgorsze jest natomiast poczucie braku, bo ono jest źródłem wyniszczającego stresu. Co ciekawe, poczucie braku może pojawić się nawet u relatywnie zamożnych ludzi, jeśli zbyt wysoko postawią sobie poprzeczkę i celem uczynią konkretną kwotę na rachunku.
Jak więc należałoby podchodzić?
Z teorii ekonomii wynika, że człowiek jako istota rozsądna pragnie zachować standard życia na względnie stałym poziomie. W praktyce tymczasem wykres przebiegu przychodów ma raczej kształt paraboliczny. Najpierw rosną, a po utrzymywaniu się przez pewien czas na szczytowym poziomie, zaczynają spadać, aż do nierzadko minimalnego poziomu w wieku emerytalnym. Jest to wyjątkowo dotkliwe dla osób, które płacą minimalne składki do ZUS, np. w związku z prowadzeniem działalności gospodarczej. Wynika to z nieudolności naszego systemu emerytalnego, zwłaszcza w związku z uwarunkowaniami demograficznymi. Jak rozwiązać ten problem? Z pewnością trzeba podjąć pracę nad zreformowaniem systemu emerytalnego, ale ze spojrzeniem w znacznie dalszy horyzont niż tylko najbliższe lata do kolejnych wyborów.
Przede wszystkim warto jednak nie oglądać się na polityków i samemu stworzyć własny fundusz rezerw.
Wystarczy najzwyczajniej w świecie OSZCZĘDZAĆ. Odłożenie na oddzielnym koncie 10% każdego przychodu na bliżej nie określony cel i czas, koniecznie na oddzielnym koncie może dać bardzo szybko odczuwalny efekt i spowodować dynamiczny wzrost posiadanych środków. Wiąże się to z umiejętnością odraczania konsumpcji. W myśl tej z kolei zasady absolutnie należy unikać rozrzutności po podwyżkach. Nie należy znajdować nowych stałych kosztów, które pochłoną nadwyżkę w budżecie. Powinno się co najmniej połowę tych pieniędzy odłożyć na tym samym nawet koncie co wyżej wspomniane 10%.
Warto posiadać też konto, którego przeznaczeniem są czasy najniższych spodziewanych przychodów, a więc okres spadku naszej aktywności zawodowej. Można je nawet nazwać adekwatnie i przy okazji mobilizująco, np. „Konto Wolności Finansowej”. Tu też sprawę załatwia 10% – tyle, że bezpiecznego comiesięcznego dochodu. Jeśli konto, które do tego użyjemy będzie w jakiś sposób pomagać nam
w pomnażaniu środków i wykażemy się konsekwencją i dyscypliną, to okaże się, że nie ma się tak naprawdę o co martwić w kontekście przyszłości. Świetnie do tego celu nadają się rozwiązania, które swoją konstrukcją zachęcają do długoterminowego oszczędzania i zdecydowanie zniechęcają do przedwczesnej konsumpcji kapitału.
Wszystko sprowadza się do planu, który stworzyć należy na bazie wnikliwej analizy budżetu. Warto zatrzymać się w codziennym pędzie i bardziej analitycznym okiem spojrzeć na swoje życie finansowe. Zwłaszcza, jeżeli odczuwa się stres w związku z pieniędzmi. To bezsprzeczny znak, że coś należy przemodelować, bo przyjęte zostały błędne założenia. To wszystko nie jest oczywiście takie banalnie proste. Woody Allen słusznie zauważył kiedyś, że „Łatwiej jest wydać dwa dolary niż zaoszczędzić jednego”. Na pewno jednak warto podjąć ten trud.
Mówi się, że patrzenie na akwarium z rybkami uspokaja.
Kojąco na różne dolegliwości psychiczne i fizyczne ma też działać przytulony do nas mruczący kot. Okazuje się jednak, że żaden domowy pupilek nie uspokaja swoich właścicieli tak jak wypełniona po brzegi świnka-skarbonka…